Kilku moich znajomych rozmawiało ze mną, że sytuacja z koronawirusem wzbudziła w nich duży lęk, czasem wręcz panikę, że jest to przerażające, duże i mroczne. Posiedziałem z tym chwilę i przytaknąłem: tak, to wcale nie jest dziwne. Mamy we krwi i energetyce tą sytuację. Czy przez naszych przodków, czy przez nas samych z innych wcieleń, czy przez kolektywne wpływy, ale każdy z nas w historii spotkał się z epidemią i wiele utracił. Moja własna historia jest mocno naznaczona przez epidemię tyfusa szalejącą na polskich wsiach w latach dwudziestych. Ta epidemia zmieniła tor życia mojej rodziny, a tym samym mój tor. Na lepiej? Na gorzej? Nie wiem, ale rozumiem ten strach bardzo dobrze, wiem, że gdzieś tam, w głebi jest obecne to wspomnienie.
Potem zadzwoniła jeszcze jedna znajoma i spytała czy moge jej coś pomóc, bo bardzo nią targają lęki, bardzo jest rozedrgana i czuje, że wjeżdża już w nielogiczność i paranoję. I kiedy jej słuchałem przyszedł do mnie pewien obraz. Zobaczyłem to bardzo wyraźnie i powiedziałem jej o tym, a dla niej to jakoś zadziałało i jej to w jakiś sposób pomogło. W jakiś sposób ją to odciążyło. I poniżej zamieszczam to i może dla kogoś kto doświadcza dużego lęku będzie to jakiś kierunek i jakieś nowe spojrzenie.
- Są dwa lęki. - Powiedziałem do mojej znajomej - I najpierw dobrze żebyś się na chwilę zatrzymała i je zauważyła w sobie... jeden to lęk współczesny, adekwatny, lęk wynikły z sytuacji: boisz się o swoich bliskich, boisz się co będzie, boisz się o gospodarkę. I to jest naturalne i prawidłowe. Ten lęk jest zdrowy i nie powinien wywoływać paniki. Powinien wywoływać wolę do działania: Co mogę jeszcze zrobić? Jak lepiej się przygotować? Może zostać w domu i nie iść do pracy? Itede itepe.
I tym lękiem nie będziemy się zajmować. On nam służy.
I popatrz teraz głebiej... jest tam jeszcze jeden lęk... mroczny i stary... ukrywa się w cieniu... I teraz zobacz te dwa lęki i rozdziel lęk współczesny od tego lęku starego...
Rozdziel tak jak Ty to czujesz... poprzez wyobraźnię... to nie musi być hirurgiczna precyzja... po prostu wyobraź sobie to po swojemu...
Ten współczesny może byc jasną mgiełką, szybką, sprężystą, taką prześwietloną promieniami słońca... ten stary może być ciemną, powolną i złowieszczą mgłą i jest on poniżej zdrowego, współczesnego lęku... Jest wyraźnie cięższy i gęstszy...Widzisz to?
I teraz powiedz do współczesnego lęku: "Zostawiam sobie ciebie, abyś mi służył ku zdrowiu"
I odczuj jak ten lęk współczesny wnika w Ciebie, jak ta delikatna mgiełka wpływa w Ciebie, a u Ciebie pojawia się jakaś radość. Tak... ten lęk nie jest groźny... jest przyjacielem... Pomaga nam się zorientować... przygotować... nie zasnąć...
Odpocznij chwilę, rozejrzyj się, daj sobie kilka oddechów...
A teraz czas na ten drugi lęk, na stary lęk... Zobacz w wyobraźni jakiś kawałek od siebie czarną i mroczną granicę. Odziela ona Twój świat od czarnego, mrocznego świata. Nie musisz tego widzieć dokładnie, wystarczy tylko taka intencja... i tam za tą czarną, mroczną granicą jest mrok i ciemność.
I może początkowo tamta przestrzeń za mroczną granicą sprawiać groźne wrażenie, ale nie chodzi, o to, że jest groźna, to po prostu inne światy, dalekie, odległe, niejasne. Ale w jakiś sposób przyjazne nam.
I w tym mroku są jakieś postacie, ale nie widzisz ich dokładnie. I ani Ty nie możesz przekroczyć tej granicy, ani one nie mogą. I to jest ważne, abyś miała tą jasność, że te światy nie mogą się pomieszać. Strzeże je mroczna, ciemna granica. I tak jest dobrze. I też nic od nich nie może wpłynąć do Ciebie... a od Ciebie może do nich wpłynąć tylko to... co do nich przynależy.
Te czarne postacie, które są ledwie widoczne, a bardziej może odczuwane, są w jakis sposób związane z Tobą... może to Twoi przodkowie... a może Ty sama z innego wcielenia... a może postacie powiązane z Tobą kolektywnie... Nieważne, nie o to tu chodzi i też nie musimy na nich się skupiać zbyt szczegółowo... niech pozostaną takie rozmyte, niejasne, ledwo zaznaczone... Ważne jest jedno, że masz coś co przynależy do nich...
I popatrz teraz na ten mroczny, ciemny lęk w sobie, na tą ciemną mgłę, czy jakkolwiek inaczej go sobie wyobraziłaś i potem popatrz za tą granicę, na tamte, majaczące w ciemności postacie i powiedz wewnętrznie:
"Ten lęk przynależy do was. Mam was w moim sercu wprost... nie poprzez lęk. Lęk wam oddaję, gdyż do was przynależy, nie do mnie"...
I poczuj jak w fizyczny sposób, czy to w postaci ciemnej mgły, czy energii ten stary lęk opuszcza Twoje ciało i płynie za tą ciemną granicę do tamtych postaci. I płynie lekko, gdyż do nich przynależy.
I odczuj to fizycznie jak coś się zmienia w Tobie, jak przychodzi jakaś lekkość, jak coś się zmienia.
A potem odwróć się plecami do tej ciemnej granicy i pozwól jej się wycofać daleko i roztopić w odległości, powrócić do jej wymiaru.
A Ty odwróciłaś się właśnie do Swego Życia. Wybierz jakiś przedmiot, może kwiat, może widok za oknem, coś co reprezentuje Twoje Życie i uśmiechnij się do niego... do Swojego Życia..."ech Życie, jednak jesteś słodkie... tyle pięknych chwil było... i tyle będzie"... i odczuj entuzjazm... do Swojego Życia, do tych rzeczy które kochasz, do pięknych chwil, do tego, dla czego warto. I pozwól aby to odczucie zagościło w Twoim sercu. Niech się tam rozgości. Odetchnij.
...
Te słowa i ta wizja jakoś zadziałały z moją znajomą i zrobiło się jej lżej. A dwa dni później znowu zrobiło się jej ciężej, lecz wtedy już wiedziała co robić. Jeszcze raz wykonała to ćwiczenie sama i znowu zrobiło jej się lżej. Zaczęła bardziej rozumieć swój lęk i rozróżniać to, co jest współczesne i potrzebne, od tego, co jest tylko zeschłym liściem, ale nieprzyjemnie nas uwierającym i niepotrzebnie nas męczącym. Zbyt wymagające naszej bieżącej uważności jest życie, aby niepotrzebnie rozpraszać się i męczyć nie swoimi rzeczami i nie swoimi uczuciami.
コメント